Ludzkość zawsze
poszukiwała różnych sposobów na skuteczne odprężenie. W
poszukiwaniach tych często skazani jesteśmy na niebezpieczeństwo
zażycia groźnych dla naszego zdrowia i życia środków. Narkotyki
stały się nieodłączną częścią naszej cywilizacji. Niewiele
jest takich osób, które choć raz w życiu nie próbowałyby
mocniejszych używek. Terapii w stu procentach zwalczającej
uzależnienie dotychczas nie opracował jednak nikt. Znane są
natomiast niechlubne próby zatrzymania zjawiska.
Dziś opowiem o ciemnej
stronie historii praktyki medycznej Państwa Środka. W latach 40.
ubiegłego wieku część amerykańskich specjalistów przeniosła
swój zakres zainteresowań w stronę lobotomii. Z racji, iż
psychofarmakologia nie była wówczas dziedziną rozwiniętą na
tyle, by wypełnić pewną próżnię w medycynie, niektórzy lekarze
zaczęli się zastanawiać nad leczeniem chorób psychicznych za
pomocą metod chirurgicznych. W 1949 roku przyznano nawet Nagrodę
Nobla w dziedzinie medycyny portugalskiemu neurologowi Egasie
Monizie. Mało kto ważył się kwestionować zasadność oraz
wątpliwą skuteczność przyjętych metod. Dopiero po pewnym czasie
wyszedł na jaw brak udokumentowanych efektów tego rodzaju
„terapii”. Niestety, część świata medycznego zdążyła się
już zainspirować nowym podejściem. Propagatorem lobotomii w
Stanach był Walter Freeman, nazywany wówczas „chirurgiem ludzkich
dusz”. Aby dotrzeć do mózgu, najpierw traktował swoich pacjentów
elektrowstrząsami, a następnie sięgał bo gruby szpikulec, by wbić
go w przestrzeń między powieką i gałką oczną. Portugalski
pionier lobotomii zamiast szpikulca stosował natomiast wiertło. U
siedmiu spośród dwudziestu leczonych tą metodą pacjentów
zniknęły objawy schizofrenii, depresji i innych zaburzeń
psychicznych. Pojawiały się jednak skutki uboczne w postaci
wymiotów, zawrotów głowy oraz totalnego zobojętnienia na świat.
Moniz uznał jednak, że ustanie objawów chorób to wystarczający
powód do przeprowadzania terapii na szerszą skalę.
Moda na lobotomię
rozprzestrzeniła się bardzo szybko po decyzji ogłoszonej przez
noblowski komitet. W latach 50 w Europie za pomocą lobotomii zaczęto
leczyć homoseksualistów, a w Japonii tzw. „trudne dzieci”. Na
szczęście 1955 roku wprowadzone zostały do oficjalnego obiegu
pierwsze środki psychotropowe. Rozwój mediów oraz idący z nim w
parze wzrost świadomości społecznej pozwoliły na zaprzestanie
stosowania barbarzyńskich środków. Ludzie dostrzegli niezdolność
do codziennego funkcjonowania osób leczonych w ten sposób. Nie do
pomyślenia dla nas jest fakt, że przez cały czas dążono do tego,
by zabieg lobotomii mógł być przeprowadzany w warunkach domowych,
z zastosowaniem prostych narzędzi. Chińscy lekarze natomiast poszli
dalej. Stwierdzili bowiem, że przetestują metodą pod kątem
leczenia uzależnień, przede wszystkim od heroiny, tak w moim kraju
powszechnej. Podczas takiego zabiegu przez otwory w czaszce
wprowadzane były długie elektrody. Przepływające impulsy
elektryczne miały za zadanie zabijać neurony znajdujące się w
tzw. jądrze półleżącym. Wszystko działo się w stanie pełnej
świadomości pacjenta. Dopiero w 2004 rząd chiński zakazał
stosowania lobotomii ze względu na brak wystarczających dowodów
naukowych na jej skuteczność.
Natury człowieka nie da
się zmienić. Może tego dokonać tylko on sam. Choroba to stan
nierównowagi organizmu i w takich kategoriach rozpatruje ją
tradycyjna medycyna chińska. Wszelkich powodów złego samopoczucia
należy dopatrywać się w złej diecie oraz stylu życia. Agresywna
inwazja w nasz przepływ energii jest wysoce niewskazana.